Dotoczyłam się po Świętach
Wstałam dzisiaj razem z K., o 5.00, żeby mu potowarzyszyć przy śniadaniu. Teraz , co prawda, więcej siedzi w domu, ale ogólnie głupio mi czasami, że się zrywa tak wcześnie, skoro świt, podczas gdy ja gniję w najlepsze. Dzięki mojej dzisiejszej pobudce zyskałam satysfakcję, że jemu było miło, a dodatkowo w nagrodę mogłam podziwiać piękny wschód słońca. Naprawdę przepiękny! I znów te ptaki.. Jeszcze ciemno było, gdy zawlokłam się do kuchni a już jeden tak przepięknie śpiewał. Ptaszku, nie chciałeś sobie pognić trochę?
Zaczynam tracić poczucie czasu, rytm życia (chyba u wszystkich) został zaburzony. Najlepiej dziś wysłałabym dziecko już do szkoły! Odświeżam co chwilę platformę z e-lekcjami, a tu nic! I coś mi nie grało, z pomocą przyszła rozpiska, kalendarz na rok szkolny. Okazało się, że dzieciarnia wolne ma do 14 kwietnia włącznie. Jeszcze dziś młodej się upiekło ;) Zastanawiam się, czy w innych okolicznościach faktycznie wysłałabym ją o 8 z tornistrem i drugim śniadaniem do zamkniętej na 10 spustów szkoły! Brawo ja!
Uwielbiam oglądać, zbierać, opisywać i porównywać stare zdjęcia naszego miasta! Nie mogę wyjść z podziwu , jakie kiedyś było piękne! Teraz też jest, ale już na inny sposób. To jakiś rodzaj sentymentu chyba, chociaż naocznie nigdy tego nie doświadczyłam. Lubię podziwiać, jak się zmieniało, a współcześnie przywoływać w wyobraźni dawne kształty, budowle i zwykłą codzienność. Najbardziej ujmujące są zdjęcia z uchwyconym życiem. Dostojna para maszerująca pod rękę na ulicy Mostowej, rodzina na spacerze w jednym z wielu parków, mieszkańcy przed swoją kamienicą przywiedzieni ciekawością na widok osobliwego wówczas fotografa. Albo samotna bryczka na ulicy z „kocimi łbami”, gdzie dziś ani na chwilę nie ustaje warkot silników samochodów i terkot tramwajów. Wierzę, że te historie ciągle gdzieś żyją w tych murach i , coraz rzadziej spotykanym, bruku. Nie twierdzę, że wtedy życie było lepsze i piękniejsze. Było cały czas takie samo. Były choroby, bieda i niewygody. Jednak jest w tych obrazach jakaś magia, taki nieuchwytny spokój. Postaci zupełnie nieświadome, że właśnie zostają uwiecznione na zawsze i kiedyś wywołają w takim Donersie lawinę odczuć. Teraz fotografia jest na wyciągnięcie reki i zarówno wrażenia jak i samo jej znaczenie jest zupełnie inne.
Dorzucam kilka (z OGROMNYM trudem) wybranych zdjęć. Mam nadzieję, że uda się Wam też to uchwycić :)
To mała zagadka: jaka to jest ulica? Podpowiem, że przemierzona przez Was już w milionach kilometrów!
I moja ulubiona ciekawostka :P (bo takowe też zbieram!) (Żeby nie było! Nie mam żadnych zapędów antysemickich, po prostu rozbraja mnie sama forma i standardy dziennikarstwa 100 lat temu ;) dziś - nie do pomyślenia!)
Doners